15nastolatek feet stary wyjadacz
Dołączył: 18 Paź 2015 Posty: 491 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Sob 15:14, 07 Sty 2017 Temat postu: Cwelowanie na osiedlu, czyli spotkanie z dresem. |
|
|
Wybrałem się na spacer po mieście. Szedłem zamyślony, nie wiedząc gdzie idę. Nim się obejrzałem, stałem przed starym osiedlem Olka, mojego dawnego mastera. Kiedy tak na nie patrzyłem, wszystko mi się przypomniało. "Lunch" urządzony przez Olka, przysięga, masaż, katowanie. Wszystko wróciło. Nie wiem czemu, ale postanowiłem wejść na osiedle i trochę sobie powspominać. Nie miałem nic do stracenia. Olka nie było, a Krycha ze mnie zrezygnował, bo znudziły mu się zabawy ze mną, bez towarzystwa Olka. W sumie mi też, ale czasem sobie dogarzamy. Jednak, kiedy wszedłem na osiedle zobaczyłem "Łysego". Wysokiego umięśnionego 21-latka o łysej głowie i niebieskich oczach, ubranego w zielony dres i buty Adidas.
-Siema, Marko. Kope lat.-Powiedział "Łysy".
"Marko" to takie moje przezwisko, które wymyślił dla mnie "Łysy". Skoro on mnie tak nazywał, to i inni dresiarze z tego osiedla też.
-Elo, Łysy. Jak życie?
-Jakoś leci.
-U mnie też.
-Spoks. Co tu robisz?
-Aaa trochę wspominam.
-Ok. Ej, a może chcesz pójść do mnie na chatę? O ile nie masz planów. Wypijemy zimnego pienistego.
-Ale wiesz, że mimo postury mam ledwie 17 lat?
-No to coś się wymyśli, ok?
Trochę podejrzane to było. Za czasów Olka tylko się na mnie gapił, albo witał ze mną. A teraz nagle chce się spotkać? Co on kombinuje?
-Hmm....okej. I tak nie mam co robić.
-Fajno. Chodźmy.
I wraz z "Łysym" poszedłem do klatki, a wkrótce po kamiennych schodach, stałem przed drzwiami do jego domu. Drewnianymi drzwiami z odpadającą ciemnozieloną farbą. Gdy wszedłem do tego mieszkania byłem zdumiony. Ubrania porozrzucane po całym domu, w koszu i w jego okolicach puszki po piwie, a w powietrzu zaapach dymu papierosowego. Jednym słowem, mieszkanie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado.
-Siadaj.-Powiedział "Łysy".
-Ok.-I usiadłem sobie na kanapie przykrytej stertą ubrań.
-Napijesz się?
-Nie dzięki.
"Łysy" usiadł obok mnie i tak sobie gadaliśmy. Było nawet miło, ale później "Łysy" poszedł ze mną do swojego pokoju i zamknął nas w nim na klucz, który potem odstawił na wysoką szafę.
-Co ty odwalasz?
-Na kolana psie!
-Co?
-Gówno! Odkąd cię zobaczyłem w towarzystwie Olka i Krychy, wiedziałem, że jesteś pedziem. A to co widziałem w piwnicy, tylko to potwierdziło.
-Czyli zaproszenie to była podpucha.
-Bystry jesteś.
-Łysy, nic ci nie zrobiłem. Nie mów nikomu, błagam.
-Spokojna głowa, nie powiem, o ile zabawisz się ze mną tak jak z nimi.
-Dobra wygrałeś.
Wtedy "Łysy" uderzył mnie w twarz.
-Najpierw kilka zasad:
1)Mówisz mi na pan.
2) Wykonujesz moje rozkazy bez sprzeciwu.
3) Nikomu ani mru mru.
4) Nie podnoś na mnie głosu.
5)W trakcie zabaw nie masz prawa na mnie patrzeć.
Będzie wpierdol, jeśli złamiesz zasady, jasne?
-Tak, panie.
-Dobra dziwko. Całuj buciki pana.
Zgodnie z rozkazem, całowałem buty pana, oddając im należyty szacunek. Czasem tylko mój pan kopał mnie po twarzy, dla zabawy. Przez dwie sekundy tylko na niego popatrzyłem. Niestety, zobaczył to i uderzył mnie w twarz.
-Jebana szmato!!! Taki szacunek okazujesz panu?!?!
-Przepraszam mój mistrzu. To się nie powtórzy.
-Okej, kurweko. Teraz wąchaj mi je.-Powiedział Pan, po czy zdjął buty i przywiązał mi je po kolei do nosa. Rany, ale waliły. Okrponość. Nie wiem, jak wytrzymałem z tymi smrodami przywiązanymi do nosa.
-Podziękuj.
-Dziękuje panie.
-Teraz na glebe i otwieraj gębe.
-Tak panie.
Wtedy mój pan zdjął swoje białe skarpety, na podeszeach pożółkłe od potu i wyżymał je na moimi ustami, patrząc jak strugi potu wpadają mi do ust, a ja je połykam. Wysuszone skarpety przytknął mi do nosa.
-Wąchaj skary pana pizdo. Pokasz, że kochasz swojego mistrza.
Wąchając te soxy czułem się gorzej niż kiedy wąchałem jego buty. To było podniecające, ale i straszne.
-Podobało ci się, szmato?
-Tak panie. Bardzo.
-Fajnie to słyszeć.-Powiedział zdejmując dresową bluzę i białą koszulkę, odsłaniając idealnie wyrzeźbiony tors.-Teraz wyliż pachy pana. Jeśli myślałeś, że moje buty i skary to tortura, to zobaczymy co powiesz na pachy.
-Tak panie.
Pan złapał mnie za bluzę i podniósł, po czym przycisnął moją głowę do swojej lewej pachy, rozkazując mi jednocześnie wysysać z niej pot. Czułem jak kropelki potu wpadają mi do ust, czułem zapach pana osadzający się na mojej twarzy oraz łaskotanie jego włosów z pach. Po połowie godziny spędzonej pod lewą pachą pana, chwilę odetchnąłem, po czym pan przycisnął moją głowę do lewej pachy, każąc mi robić to samo, co poprzednim razem.
-Okej dziwko. Wytrzymałaś, więc teraz na glebe i całuj moje stopy.
-Twoje życzenie to dla mnie rozkaz panie.
Po tej wypowiedzi, leżąc na brzuchu, całowałem stopy mojego pana. Duże, twarde, żółte od potu stopy. Po kwadransie ich całowania pan dał mi kolejny rozkaz:
-Teraz masuj mi je.
Kiedy mój pan się położył na łóżku, także przykrytym ubraniami, ja klęcząc na ziemi masowałem mu jego stopy.
-Wąchaj szmato.
-Jasne panie.
Po rozkazie przybliżyłem twarz to stóp mego pana i wąchałem je. Po kilku minutach mój pan usiadł i przyciskał mi głowę do swoich stóp. Dopiero wtedy czułem straszny zapach.
-Podziękuj panu.
-Dziękuje panie.
-Teraz wyliż mi stopy. Przestrzeń pomiędzy palcami zostaw.
-Oczywiście panie. Już się za to biorę.
Wtedy, w milczeniu lizałem stopy pana, rozkoszując się smakiem ich potu. Po upływie pół godziny pan odepchnął mnie od swoich stóp.
-Dobrze ci poszło, ale czemu się dziwić, skoro jesteś cwelem, który jedynie do tego się nadaje. Teraz wyjmij mi bród spomiędzy palców.
-Tak panie.
Z obrzydzeniem zacząłem palcami wydłubywać bród zpomiędzy palców pana. Zajęło to niecałą minutę. Po wydłubaniu miałem to wyrzucić, ale pan mnie powstrzymał.
-Stój, stój, cwelu. Co ty chcesz zrobić?
-Wyrzucić ten bród, panie.
-Nie, nie, nie. Zjedz to.
Zdziwiony patrzyłem to na pana, to na bród.
-No co tak wlepiasz gały we mnie i w bród. Jedz to!!!! Chyba, że inni mają cię dowiedzieć, jaka z ciebie dziwka.
Patrząc na pana, nałożyłem bród na język i połknąłem. Ależ to było ochydne.
-Grzeczny cwel.-Powiedział Pan, po czym zdjął klucz z szafy otworzył drzwi, złapał mnie za fraki i wywalił z domu.-Wypierdalaj stąd, ty lachociągu, bo chce mi się rzygać na twój widok. Jeśli jeszce raz się tu zjawisz to tak ci najebie, że się nie pozbierasz!!!-Dodał zatrzaskując drzwi.
Przerażony do razu wybiegłem z klatki. Biegłem jak oparzony, jak najdalej od tego osiedla, od dresów, a przede wszystkim od '"Łysego". Od teraz omijam dawny dom Olka szerokim łukiem.
PS: Ci, którzy nie czytali mojego opowiadania dwóch na jednego, niech lepiej się do niego cofną, bo to na nim jest oparta ta historia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez 15nastolatek feet dnia Sob 15:39, 07 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz |
|