|
dla fetyszystów męskich stóp www.FeetFetish.fora.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mabrothrax ciekawski :)
Dołączył: 14 Mar 2016 Posty: 37 Przeczytał: 6 tematów
Pomógł: 2 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 0:05, 06 Lis 2016 Temat postu: Dwie pieczenie przy jednym ogniu |
|
|
Lubicie seriale? Oto serial. W trzech odcinkach.
Dwie pieczenie przy jednym ogniu
CZĘŚĆ 1
Na moim osiedlu jest przyjęte, że pisma i dokumenty dla administracji można przekazywać za pośrednictwem ochrony. Czasy gdy większość ludzi pracowała osiem godzin, od ósmej do szesnastej, dawno przeminęły, stąd też spora część mieszkańców miałaby trudności w kontakcie z administratorem gdyby nie ta dodatkowa opcja.
Tego dnia, właśnie ja miałem coś do zostawienia i zdecydowałem zrobić to wracając z pracy, czyli około pierwszej w nocy. Mieszkam na przyzwoitym osiedlu i nasi ochroniarze nie siedzą w żadnej zimnej budzie przy szlabanie, lecz mają do dyspozycji własny niewielki pawilon z oddzielną toaletą, przebieralnią, magazynkiem i pomieszczeniem socjalnym. Wierzcie lub nie, ale okazuje się, że ma to przełożenie na skuteczność ich działania!
Ale nie o tym jest ta historia, lecz o skutkach braku elementarnych zasad kultury, do których należy... pukanie do drzwi przed wejściem . Nie zrozumcie mnie źle, zawsze pukam odruchowo, gdy wchodzę do cudzego pomieszczenia. Rzecz w tym, że jak się okazuje, nie zawsze czekam potem na zaproszenie. A to już jest niegrzeczne. I może doprowadzić do co najmniej niezręcznej sytuacji. Tak też było w tym przypadku.
Tak więc w drodze do domu, zahaczyłem o budynek ochrony. Mechanicznie zapukałem i natychmiast otworzyłem sobie drzwi, nie czekając na żadne "proszę". Wstyd. To co zobaczyłem po wejściu, wbiło mnie w ziemię. Otóż jeden z moich sąsiadów klęczał na podłodze, z rękoma skutymi za plecami, i najwyraźniej lizał buty jednemu z naszych ochroniarzy! Wszyscy trzej zamarliśmy w niemym zaskoczeniu. Młody ochroniarz zbladł, sąsiad poczerwieniał, a ja poczułem spływającą po plecach kroplę zimnego potu.
Stereotypowy polski ochroniarz jest dziadkiem tuż przed emeryturą, względnie dziadkiem do emerytury dorabiającym. Na naszym osiedlu niemal wszyscy ochroniarze są w okolicach trzydziestki, czym idealnie wpisują się w średnią wieku mieszkańców. W tym moją i mojego, skutego aktualnie, sąsiada. Trzech młodych facetów znalazło się nagle w takiej dziwnej sytuacji, tylko dlatego, że wykazałem się brakiem kultury.
Nie zajęło mi wiele czasu zorientowanie się co jest grane. Przypuszczenie, że pracownik ochrony siłą skuł kajdankami mieszkańca osiedla a potem zmusił do upokarzającej czynności, ten zaś spokojnie klęczał i lizał brudne buciory, było cokolwiek absurdalne. Choć z drugiej strony mogło chodzić o szantaż... Znacznie bardziej prawdopodobne, żeby nie powiedzieć: oczywiste, było, że ci dwaj po prostu się bawili. W bardzo brzydkie zabawy dużych chłopców
Ktoś musiał w końcu coś powiedzieć. Wziąłem ten obowiązek na siebie, ponieważ czułem, że z nas trzech, to ja znajduję się w najbardziej komfortowej sytuacji.
- Dobry wieczór. Chciałem tylko zostawić ankietę - oświadczyłem neutralnie, jakbym niczego nie zauważył. Choć mój głos wyrażał coś zgoła innego.
Ochroniarz wstał i w przypływie paniki złapał się za głowę.
- To nie jest to, co pan myśli. Nic złego się nie dzieje. To tylko żarty. Tylko żarty... - zaczął tłumaczyć łamiącym się głosem, a sąsiad, wciąż na kolanach, potakiwał mu gorliwie.
Teraz miałem już pewność. Wystarczyło spojrzeć w ich przerażone i spanikowane oczy, żeby wykluczyć jakiekolwiek przestępstwo. Zrobiło mi się ich żal, spróbowałem więc obu uspokoić. Kilka razy łagodnie zapewniłem, że wszystko doskonale rozumiem i nie muszą się przejmować, ponieważ nic nie widziałem i nikt się o niczym nie dowie. Byłem chyba jednak mało przekonujący, ponieważ przeprosinom i zapewnieniom o niewinności nadal nie było końca. W końcu się przełamałem.
- Okej, okej. W porządku. Czy mogę mieć tylko jedną prośbę?
Obaj skwapliwie kiwnęli głowami.
- Czy mógłbym być następny? - zapytałem wskazując na sąsiada, który nadal był skuty i nadal klęczał przy nodze ochroniarza.
cdn.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mabrothrax dnia Nie 0:07, 06 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
mabrothrax ciekawski :)
Dołączył: 14 Mar 2016 Posty: 37 Przeczytał: 6 tematów
Pomógł: 2 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 1:09, 06 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Dwie pieczenie przy jednym ogniu
CZĘŚĆ 2
Nie minął nawet kwadrans od mojego powrotu do domu, gdy rozległo się ciche pukanie.
- Ciekawe, który to. Ochroniarz czy pan sąsiad - westchnąłem pod nosem.
Okazało się, że ochroniarz. Ale nie ten sam, lecz jego kolega ze zmiany, który podczas mojej niespodziewanej wizyty w dyżurce był akurat na obchodzie. Wyglądał na młodszego ode mnie, nie dałbym mu więcej niż 25 lat. I był znacznie mniej spanikowany, co lepiej rokowało próbom porozumienia.
Grzecznie przeprosił, że przychodzi o tak późnej porze i zapytał, czy może mi zająć pięć minut. Zaprosiłem go do środka. Machnąłem, żeby nie zdejmował butów i zaprowadziłem od razu do pokoju. Aż tak brudno na dworze nie było, a ja perskich dywanów na podłodze nie mam. Poza tym podobał mi się w tych ciężkich buciorach
Wysłuchałem kolejnych przeprosin i tłumaczeń. Kiwałem ze zrozumieniem głową, bagatelizowałem zajście, zapewniałem że nic się nie stało i że wszystko doskonale rozumiem.
- Mielibyśmy poważne kłopoty, gdyby ktokolwiek się dowiedział. Nawet w formie żartu. Zwłaszcza z tymi kajdankami... - wyjaśniał poważnym tonem chłopak.
- Proszę powtórzyć koledze, że może być zupełnie spokojny. - odparłem, również śmiertelnie poważnie. Rozumiałem, że wbrew pozorom sytuacja jest poważna. Użycie służbowych kajdanek jest ściśle regulowane przez prawo a pozbawianie kogoś wolności, nawet na jego wyraźne życzenie, formalnie jest przestępstwem.
Zaległa cisza. Widziałem, że chce o coś zapytać, ale się waha. Postanowiłem, trochę mu pomóc i wlepiłem wzrok w jego glany. Po dziesięciu sekundach się przełamał.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Kolega powiedział, że pytał pan o możliwość... wylizania mu butów.
Kiwnąłem głową na potwierdzenie.
- Pan żartował?
- Nie - odparłem zdecydowanie. Po tym co widziałem, nie ryzykowałem niczego.
Rozmowa właśnie wykonywała ostry zakręt o 180 stopni. Ochroniarz spojrzał na mnie, potem na swoje nieco zakurzone buty. Poruszył nogą, krytycznie lustrując stan własnego obuwia, a potem znów skierował wzrok na mnie.
No wyduś to wreszcie - dopingowałem go w duchu. Jakby w odpowiedzi na moje wezwanie, chłopak uśmiechnął się delikatnie i zapytał, czy w takim razie chciałbym wylizać buty jemu.
- Będę zaszczycony - odparłem, również lekko się uśmiechając.
Nić porozumienia została w końcu nawiązana.
- Chce pan, żebym skuł pana kajdankami? - Zapytał sięgając do pokrowca przy pasie.
Zamiast odpowiedzieć, wyciągnąłem do niego oba nadgarstki. Młody ochroniarz znów uśmiechnął się delikatnie i wyjął parę budzących respekt, czarnych, matowych kajdanek. Fachowo zatrzasnął na moim prawym przegubie jedną z obręczy, potem w mgnieniu oka podniósł się, sprawnie wykręcił mi rękę do tyłu i ani się obejrzałem jak miałem obie ręce skute za plecami. Chłopak był profesjonalistą w zawodzie ochroniarza. I chyba lubił to co robi. Tylko skąd się wziął na posadzie osiedlowego ciecia? Powinien ochraniać konwoje z pieniędzmi czy coś!
- Na kolana - padło polecenie.
Natychmiast zrobiłem co kazał. Chłopak złapał dwoma palcami moją brodę i lekko uniósł do góry tak, że spotkaliśmy się spojrzeniami. Kąciki ust miał uniesione w górę tylko odrobinę, za to w oczach malowało się niczym nieskrępowane rozbawienie.
- Do czysta - rzucił krótko, po czym usiadł wygodnie w fotelu.
Choć na zewnątrz nie było szczególnie brudno, to po osiemnastu godzinach służby, jego czarne glany zdążyły solidnie się zakurzyć. Pył zgrzytał mi między zębami, ale nie był w stanie przesłonić cierpkiego smaku skóry. Ani zapachu stóp po osiemnastu godzinach w ciężkim buciorze. Mogłem sobie tylko wyobrażać, jak pachną w tej chwili jego skarpety
Chłopak oparł się łokciami o kolana i śledził moje postępy. W pewnej chwili przerwałem, żeby spojrzeć prosto w jego rozbawioną twarz.
- Co, nie smakuje? - Zapytał z ironią
- Smakuje! - zaprzeczyłem, nieco zaskoczony słabością własnego głosu.
Dziwne, jak w ciągu paru minut, zupełnie odwróciły się nasze role. Wystarczyło, że zacząłem zlizywać brud z jego butów a natychmiast straciłem pewność siebie, on natomiast wręcz przeciwnie, poczuł się bardzo pewnie.
Ciężkie glany skrzypiały cicho, gdy co chwila obracał nogę kierując mnie do kolejnych obszarów wymagających wyczyszczenia. Czasem pokazywał mi palcem miejsca, nad którymi muszę jeszcze popracować. Po zlizaniu całego pyłu, przyszła kolej na długie polerowanie językiem czuba, boków, pięty i cholewek. Cały czas czułem na karku jego ciepły oddech o przyjemnym zapachu brzoskwiniowej gumy do żucia.
W kieszeni jego czarnych bojówek zawibrował telefon. Usłyszałem trzask rozpinanych rzepów.
- No, muszę wracać - stwierdził po sprawdzeniu wiadomości.
Trochę żałowałem, że to już koniec, choć lizałem mu buty już od ponad kwadransa.
- Gleba - rozkazał krótko, podnosząc się z fotela.
Nie zrozumiałem o co chodzi. Do gleby mieliśmy co najmniej piętnaście metrów w pionie. Chłopak nie miał czasu na tłumaczenia. Bezceremonialnie chwycił mnie za fraki i błyskawicznie położył na podłodze. A potem jeszcze przygniótł plecy butem, aż jęknąłem.
- Ładnie liżesz buty - stwierdził zdejmując mi kajdanki równie sprawnie jak je założył. Czułem się w jego rękach jak manekin. Gdyby chciał, mógł ze mną zrobić wszystko. I cholernie mnie to kręciło.
- To jak, smakowały buciki? - zapytał kpiąco, chowając kajdanki do kabury, nadal przyciskając mnie nogą do podłogi.
- Pewnie, że smakowały! - rzuciłem, mimo wszystko odzyskując jakieś minimum pewności siebie.
- To możesz mieć u mnie posadę pucybuta na stałe. Kolega już ma, ja też mogę. Tylko będziemy musieli pamiętać o zamykaniu drzwi na klucz, prawda?
- Prawda - potwierdziłem z uśmiechem.
Nawet nie zauważyłem, kiedy przeszliśmy na ty. Ile to zmienia takie wylizanie komuś butów. Ciekawe co powiedział koledze na dole. Pewnie wystarczyło, że pokazał mu czyste buty.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mabrothrax dnia Nie 1:10, 06 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
15nastolatek feet stary wyjadacz
Dołączył: 18 Paź 2015 Posty: 491 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Nie 12:39, 06 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
A kolejna część? Pisz dalej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
secard ciekawski :)
Dołączył: 11 Sie 2013 Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 15:51, 06 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Super oppwiadanko, ciekawy klimat (uwielbiam takie). Czekamy na więcej !!!! Pozdrawiam 👍
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mabrothrax ciekawski :)
Dołączył: 14 Mar 2016 Posty: 37 Przeczytał: 6 tematów
Pomógł: 2 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 20:37, 06 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Dzięki panowie Oto i trzecia część serialu:
Dwie pieczenie przy jednym ogniu
CZĘŚĆ 3
Jak można się było domyśleć, następnego dnia pojawił się u mnie sąsiad. Typowy wypachniony elegancik z krótką bródką, ubrany w dobre dżinsy, modną koszulę i eleganckie buty. Jak to się dawniej mówiło na dzielnicy: gość z żurnala wycięty. Ale przystojny. I przyniósł ze sobą sześciopak najdroższego piwa jakie mają w naszych delikatesach.
Niestety uparł się, żeby zdjąć buty w przedpokoju. Z żalem musiałem się z tym pogodzić, zadowalając się widokiem skarpetek na jego zgrabnych stopach. Sąsiad okazał się sympatycznym i bardzo otwartym ludzikiem, więc niemal natychmiast przeszliśmy na ty. Był żonaty, miał dwójkę fajnych dzieci, nietrudno sobie wyobrazić co by się stało, gdyby ktokolwiek dowiedział się, co wczoraj widziałem. Zapewniłem go, że z mojej strony nie musi się obawiać niedyskrecji. Nie wyglądał na uspokojonego, miałem jednak szczwany plan jak temu zaradzić
- Słuchaj, mam propozycję - zacząłem, starając się wyglądać maksymalnie swobodnie i przyjaźnie - Wczoraj przez przypadek zobaczyłem jak liżesz komuś buty. Więc jeśli dziś zobaczysz jak ja liżę buty tobie to będziemy kwita. Jak myślisz?
Marcin, to jest mój sąsiad, był wyraźnie zaskoczony.
- Nie mam glanów - zauważył.
- A muszą to być koniecznie glany? Chętnie wyliże ci buty, w których przyszedłeś.
Sąsiad parsknął śmiechem.
Nie wiedziałem co o tym myśleć. Czy ja się przypadkiem nie błaźnię? Szybko przeanalizowałem wszystkie dostępne fakty i wyszło mi, że nie powinienem. Skąd więc ten nagły, irracjonalny wybuch wesołości?
- Skoro chcesz... - wzruszył ramionami. A potem dodał niespodziewanie - Stopy też mi wyliżesz?
Co to niby ma być, do cholery?! Wczoraj sam, na kolanach, zlizywał syf z ochroniarskich glanów, a dziś podśmiewa się z propozycji lizania butów jemu?!
- Wolałbym nie - odparłem trochę zbity z tropu. Nagie stopy to już trochę nie moja dziedzina. Skarpety jeszcze owszem, ale gołe giry...
- Nalegam - kontynuował Marcin, a jego uśmiech zmienił się w cokolwiek wredny grymas.
- Nie widziałem, żebyś lizał ochroniarzowi stopy - nie dawałem za wygraną.
- Bo nie lizałem.
- Dlaczego więc ja miałbym? Wtedy nie będziemy kwita. Będzie punkt dla ciebie.
- Ponieważ ja NALEGAM - położył szczególny nacisk na ostatnie słowo.
O masz, znalazł się lord - pomyślałem. Co on ma takie ciśnienie na te stopy?
- Iść założyć buty? - przerwał moje zamyślenie Marcin.
- Nie, sam ci je założę - obwieściłem i nie czekając na komentarz udałem się do przedpokoju.
Marcin przyjął w fotelu podręcznikową pozę pana i władcy. Włącznie z pełnym wyższości, ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Chłopak był przystojny, władczy, miał fajne buty, a stopy wyglądały na czyste i zadbane. Co mi tam - pomyślałem i ukląkłem przed nim z przygotowanym do założenia prawym butem. Stopa weszła gładko. Starannie zawiązałem sznurówki i zabrałem się za drugiego buta. Marcin patrzył na mnie z góry w sposób, który można było określić jedynie jako pełen politowania. Normalnie doktor Jekyll i pan Hyde!
- Widzę, że dobrze się bawisz - zauważyłem trochę cierpko.
- Więc i ty zacznij się dobrze bawić - poradził roztropnie sąsiad.
Jego buty były nieskazitelnie czyste, więc nie tyle zlizywałem z nich brud, co polerowałem je językiem. Nie wyglądały tak imponująco jak glany ochroniarza, ale miały znacznie bardziej intensywny zapach i bardziej wyrazisty smak. No i jak wspominałem, Marcin był tak wypachniony, że z bliska aż kręciło się w głowie. W taki przyjemny sposób.
Bardzo długo pozwolił mi bawić się swoimi butami. Myślę, że wylizałem je dokładnie sześć, może dziesięć razy, zanim w końcu podniósł jedną nogę, opierając kostkę o kolano drugiej.
- Teraz podeszwy - polecił kończąc swoje piwo.
- Nie ma mowy. Na podeszwy się nie umawialiśmy - zaoponowałem
- NALEGAM
- Nie
Krótką chwilę później szorowałem językiem po podeszwie buta Marcina. Nie zrobił nic, żeby mnie zmusić, a jednak z łatwością postawił na swoim.
Podeszwy nie miały konkretnego zapachu, były przykre w smaku, a mimo to, uczucie upokorzenia i podporządkowania wlewało się do mojego mózgu wielką falą powodziową złożoną głównie z hormonu szczęścia.
- Smakuje? - padło oklepane w tego typu sytuacjach pytanie.
- Nie - mruknąłem, udając niezadowolenie.
- Nic nie szkodzi. Przywykniesz
Jak to przywyknę? Czy to nie ja miałem szczwany plan? Czy to nie ja kontrolowałem sytuację? Nie ja ratowałem mu tyłek przed rozwodem i utratą twarzy w oczach dzieci?
Drugą podeszwę też mu wylizałem. Tak jak chciał. Jak on się wczoraj znalazł na kolanach przed tym ochroniarzem? Potem zdjął skarpetki i kazał lizać stopy. Jak wspomniałem, nieszczególnie kręcą mnie nagie stopy. Ale skoro Marcin "NALEGA", to pomyślałem, że właściwie nie są wcale brzydkie. Czyste, ładnie zbudowane i pachnące... Kolejna fala powodziowa serotoniny wlała mi się do mózgu. Pochyliłem i zacząłem ostrożnie lizać stopy mojego sąsiada. Po podeszwach ich smak i aromat wydawał się bardzo przyjemny. Trochę jakbym lizał cukierka.
Marcin dość długo kazał mi pracować nad swoimi stopami i najwyraźniej dawało mu to nie tylko satysfakcję, ale również czysto fizyczną przyjemność. Teraz rozumiałem czemu upierał się na te stopy. Odczuwałem też pewną ulgę, że jednak się nie zbłaźniłem. On po prostu ma taki fetysz. Ja również odnalazłem w tym jakąś przyjemność, choć płynęła ona bardziej z podporządkowania przystojnemu chłopakowi, niż fizycznego kontaktu z jego gołą girą.
- I co, nie było tak źle, prawda? - bardziej oświadczył niż zapytał.
- No, nie było - przyznałem trochę już rozchmurzony.
- Teraz przynieś pastę i jakąś czystą szmatkę. Musisz mi ładnie zapastować i wypolerować buty.
To mi się już bardziej podobało. Wziąłem z szafki potrzebne utensylia i pełen zapału zabrałem się do pracy. Ale Marcin okazał się wymagającym perfekcjonistą. Cały czas coś mu się nie podobało, cały czas mnie strofował i kazał coś poprawiać.
- Nauczę cię, jak mi się pastuje buty - stwierdził pełnym wyższości tonem.
- Tak, proszę pana - odparłem i miał to być żart. Ale jakoś nikt się nie zaśmiał.
Zgodnie z obietnicą, sąsiad dał mi twardą szkołę pastowania i polerowania jego butów. Czułem się jak uczniak. I mimochodem zacząłem zwracać się do niego per pan.
- Nie tak. Najpierw wyjmij sznurówki. Nakładaj dokładniej ta pastę. Więcej na piętę. I na czub. Obcas też. Równo. Czy ty robisz to za karę? Przyłóż się trochę chłopie! - dyrygował Marcin
- Teraz drugi but. Zobaczę, czy czegoś się nauczyłeś.
Nie obyło się bez kilku uwag, ale generalnie za drugim razem był już ze mnie jako tako zadowolony. Potem buty przez kilka minut miały "przyjmować pastę", więc wysłał mnie do kuchni po kolejne piwo.
- Podoba mi się jak przede mną klęczysz i zajmujesz się moimi butami - powiedział zupełnie poważnym głosem Marcin.
- No, mi też się w sumie podoba. Choć myślałem, że skończy się na lizaniu. - przyznałem.
- Jesteś urodzonym pucybutem - kontynuował - Trzeba cię tylko doszkolić. Mam dużo butów i lubię żeby były czyste, więc będziesz u mnie miał co robić.
Zabrzmiało jakbym właśnie został przyjęty na służbę. I to do człowieka, który wczoraj na kolanach lizał buty cieciowi! Między moimi nogami coś drgnęło i powoli zaczęło rosnąć. O, cholera.
Glansowanie wymagało jeszcze więcej dokładności i jeszcze więcej strofowania. Sytuacja rozwijała się w takim kierunku, że w pewnym momencie byłem pewien, że Marcin zdejmie za chwilę pasek i zwyczajnie mi wleje.
Nie pytajcie dokładnie jak, ale połysk w znacznym stopniu uzyskaliśmy przy pomocy mojej śliny. Oraz dążącej do nieskończoności liczbie bardzo precyzyjnych przetarć szmatką. Kiedy skończyliśmy, przewlekłem z powrotem sznurówki i zawiązałem na elegancką kokardę. Marcin klasnął kilka razy w dłonie, jakby udawał, że bije brawo.
- A więc w sumie wszystko dobrze się skończyło! - podsumował, wstając z fotela i z zadowoleniem oglądając swoje świeżo wyczyszczone buty.
- Dzięki za piwo - rzuciłem, bo nie bardzo wiedziałem co mógłbym odpowiedzieć.
- Drobiazg. I wiesz co? Naprawdę cieszę się, że nas wczoraj nakryłeś. Od lizania brudnych trepów ciecia wolę kazać tobie lizać moje stopy, a potem, w nagrodę, pozwolić zająć się moimi butami.
Wyglądało na to, że oprócz glanów młodego ochroniarza, będę miał do czyszczenia całą szafę butów przystojniaka mieszkającego dwa piętra wyżej. Rzeczywiście wszystko dobrze się skończyło
Ale i tak będzie jeszcze epilog
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mabrothrax dnia Nie 23:17, 06 Lis 2016, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
feet stary wyjadacz
Dołączył: 06 Lis 2009 Posty: 425 Przeczytał: 10 tematów
Pomógł: 11 razy
|
Wysłany: Pon 23:26, 07 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
genialne cudowne uwielbiam
czekam na epilog ;p
może jakiś trampling? albo następnym razem przyjdzie ze spoconymi stopami i też każe je lizać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez feet dnia Pon 23:31, 07 Lis 2016, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
15nastolatek feet stary wyjadacz
Dołączył: 18 Paź 2015 Posty: 491 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 15:58, 08 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Dalej. Jestem ciekaw, jak to się ostatecznie skończy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mabrothrax ciekawski :)
Dołączył: 14 Mar 2016 Posty: 37 Przeczytał: 6 tematów
Pomógł: 2 razy Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 19:27, 09 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
No i czas na epilog
Dwie pieczenie przy jednym ogniu
EPILOG
Jednym nieopatrznym wtargnięciem do pomieszczenia służbowego, upiekłem sobie dwie smakowite pieczenie na jednym ogniu: glany dwóch młodych ochroniarzy, oraz eleganckie buty takiego przystojniaka, jakich widuje się chyba tylko w folderach reklamowych.
Ochroniarzy odwiedzałem kiedy tylko mogłem. Z reguły wracając nocą z pracy. Ale czasem sami dzwonili z portierni do mnie do mieszkania.
- Dobry wieczór, tu ochrona. Możemy prosić pana na chwilę na dół? - i już wiedziałem o co chodzi
Po zejściu, byłem prowadzony do małego magazynku, gdzie trzymali mnie w kajdankach aż do czysta wylizałem im obu glany po całodziennych obchodach. Obu, bo sąsiad wycofał się z funkcji pucybuta.
Wraz z nadejściem jesiennej szarugi, czyszczenie ochroniarzom butów stawało się dla mnie coraz większym wyzwaniem, a dla nich coraz większą frajdą. Nie wiem, czy w każdym facecie drzemie sadysta, czy oni obaj po prostu mieli takie skłonności
Sąsiad również zaczął odwiedzać mnie po pracy, ponieważ ja czasami mam wolne także w dni powszednie. Oczywiście po wielu godzinach w skórzanym bucie, jego stopy nie były już takie słodkie i pachnące. Uderzyło mnie jednak, że nigdy, absolutnie nigdy nie śmierdziały. Być może dżentelmeni mają na to jakieś sposoby.
Tak czy inaczej, lizanie spoconej stopy, po ośmiogodzinnym dniu pracy, było... bardzo poniżające. Tak bardzo, że zaczęło mi się podobać Marcinowi też się podobało i przestał się z tym nawet maskować. Nawet jeśliby przymknąć oko na jego minę, to symetryczny wzgórek wyrastający pomiędzy nogami, bezlitośnie obnażał jego odczucia.
Słony smak i odurzająca mieszanina zapachu perfum, ciała, skarpet oraz skórzanego obuwia, działała na mnie trochę jak narkotyk. Nigdy nie przypuszczałbym, że będę zdolny przez pół godziny lizać komuś stopy i się tym nie znudzić. Nawet komuś tak ekstremalnie przystojnemu.
Jak się przekonałem, sąsiad miał w szafce prawdopodobnie więcej butów niż ja przez całe życie (należę do tej grupy facetów, którzy nową parę butów kupują dopiero, gdy w starych zrobi się dziura dostatecznie duża, żeby stopą dotykać bezpośrednio chodnika). Obok tych eleganckich, były sportowe, a nawet trekingowe. Oczywiście tych ostatnich nie pastowałem, ale po wspólnej wycieczce do lasu, wylizanie ich do czysta było trudne nawet dla mnie. I gdyby Marcin tak stanowczo nie NALEGAŁ, pewnie nigdy bym się na to nie zgodził
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mabrothrax dnia Śro 19:30, 09 Lis 2016, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
15nastolatek feet stary wyjadacz
Dołączył: 18 Paź 2015 Posty: 491 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Śro 21:45, 09 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Fajne opowiadanie. Serio, super robota.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Feet seksi fleksi fan :)
Dołączył: 25 Wrz 2016 Posty: 188 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
|
Wysłany: Śro 23:25, 09 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
nom może być, przyjemnie się czyta, opowiadanie ma sens, w miarę długie. Samemu mi się podoba, bo sam pisałem opowiadania i wiem jak ciężko jest napisać porządne opowiadanie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
korkinike<3 fan :)
Dołączył: 04 Wrz 2014 Posty: 187 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Nie 20:48, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Naprawdę świetne opowiadanie. Pisz dalej!
Zgadzam się z przedmówcą, jak na razie udało mi sie napisać tylko jedno całe opowiadanie- Pamiętna wycieczka. Staram sie pisać, moze niedługo uda mi się coś napisać.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
2770132u weteran
Dołączył: 16 Kwi 2016 Posty: 554 Przeczytał: 6 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 15:55, 05 Paź 2020 Temat postu: |
|
|
Up
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|